Nawet się nie obejrzałyśmy, kiedy nadeszły Święta i Nowy Rok. Czas na plaży płynie trochę inaczej i dobrze, że wszelkie życzenia na facebooku przypominały o kolejnych dniach świątecznych.

Jak już wspominałam, w Tajlandii nie obchodzą Świąt Bożego Narodzenia, aczkolwiek na potrzeby turystów, pojawiły się gdzie niegdzie napisy Merry Christmas i udekorowano drobnymi ozdobami hotele lub niektóre restauracje. Ozdoby pojawiły się przede wszystkim bliżej plaży, bo właśnie tam mieszczą się w Nai Yang większe ośrodki turystyczne. W jednym z nich przygotowano kolację wigilijną w formie bufetu, w której można było uczestniczyć po zapłacaniu 900 batów od osoby za wstęp i jeść tyle, ile żołądek pomieści. Jak na normalne warunki tajlandzkie to cena lekko przesadzona 🙂

My zgodnie z zapowiedzią poszłyśmy do jednej z knajpek przy głównej ulicy i tam za dużo mniejsze pieniądze, zjadłyśmy wspaniale przygotowaną rybę w imbirze wraz z miseczką ryżu, której ani Ewa ani ja nie dałyśmy rady skończyć. Ryba była przepyszna i jeśli ja tak twierdzę, to musiała być naprawdę dobra. Nigdy nie byłam fanką ryb, ale tę zjadłam z prawdziwą przyjemnością. I co najważniejsze, żadna z nas nie znalazła tam ani jednej ości, co doskonale podniosło jej wartość. Do tego dwie duże butelki piwa i można powiedzieć, że tradycji stało się zadość 🙂 Do hotelu wracałyśmy najedzone, zadowolone a przede wszystkim wypoczęte i bez uczucią świątecznego stresu.

W hotelu Ewa wyłuskała, specjalnie ukrywaną na tę chwilę, polską czekoladę i choinkowe cukierki, co perfekcyjnie uzupełniło ten świąteczny wieczór 🙂 To było o tyle miłe, że na prawdziwą  czekoladę jeszcze nie udało nam się tutaj trafić. Są różnego rodzaju ciasteczka oblewane czymś czekoladopodobnym jak również jakieś batoniki, ale czekolady jako takiej nie widziałyśmy. Pozostałe dni świąteczne niewiele różniły się od dotychczasowych.

img_20161224_212849-kopia

Choć oficjalnie w Tajlandii Nowy Rok obchodzi się 1 stycznia, to tak naprawdę Tajowie świętują go w kwietniu. Jest to podobno niezwykle huczne, kolorowe i wesołe wydarzenie, podczas którego wszyscy oblewają się wodą na szczęście. Ma ona tam bogatą symbolikę i stanowi motyw przewodni tej corocznej zabawy.

Z tego, co wiemy, na Patongu obchodzono Nowy Rok bardzo hucznie. W Nai Yang bardzo wielu ludzi, podobnie jak my, witało Nowy Rok na plaży. Wielu Tajów koczowało tam już praktycznie od rana i wielu zostało na noc. Na plaży ustawiono świecące dekoracje, restauracje wyniosły na plażę stoliki i krzesełka, w rękach wielu ludzi były jakieś świecące cacka, a w niektórych miejscach rozpalono małe ogniska. Do tego dochodził szum morza. O 12.00 w nocy słychać było głośne odliczanie. I tak przywitałyśmy, o 6 godzin wcześniej niż w Polsce, Nowy Rok. Razem z nami witał go Antoni, Łotysz, pracujący od paru lat w Norwegii. Przyleciał do Tajlandii, żeby nacieszyć się trochę słońcem i uniknąć depresji, jaka człowieka podobno ogarnia podczas panującej tam teraz nocy polarnej.  Anton mieszka w tym samym hotelu i po dwudniowym pobycie na Patongu jest pełen podziwu dla nas, że byłyśmy w stanie wytrzymać tam cały miesiąc 🙂 Razem wypiliśmy na piasku coś, co tylko korkiem przypominało szampana, dołożyliśmy do tego rumu z colą, obeszliśmy głośniejsze miejsca i o 2.00 zakończyliśmy noc sylwestrową.

Jeszcze wcześniej, przed wyjściem na plażę, zostałyśmy uhonorowane przez właściela hotelu zaproszeniem na grilla, gdzie podano nam tutejsze tajskie wyroby. Było nam bardzo miło i spędziliśmy razem przemiły wieczór.

W czasie drogi na plażę w Nowy Rok wielu obcych Tajów, z życzliwym uśmiechem, życzyło Happy New Year 🙂