Po całkiem nieciekawym pogodowo lecie spędzonym w moim działkowym raju, ale za to w ciszy i spokoju otaczającej mnie wody i lasu, obfitującego w tym roku w ogromne ilości grzybów, w towarzystwie podkradających się pod płot saren, lisów i borsuków, wchodzących na taras wiewiórek i świergolących całymi dniami ptaków oraz kota, który dał się obłaskawić i z dzikiego zamienił się w całkiem domowe zwierzę, znowu wybieram się do Tajlandii.

Niezrażona ostatnią niefortunną przygodą, jaka spotkała mnie w Bangkoku, ciągle żądna nowych wrażeń, wyruszam sama na kolejną wyprawę po Azji. Przede mną ponad 4 miesiące pobytu w krainie morza i słońca, wypełnione, mam nadzieję, już mniej drastycznymi w swych skutkach przygodami.

Tym razem ta podróż została zaplanowana trochę inaczej. Odrzuciłam tułanie się po różnych hotelach i wynajęłam na Phuket małe condo, które będzie moją bazą wypadową. Z niego będę wyruszać i do niego będę wracać. Z lotniska na Phuket można dolecieć w bardzo interesujące zakątki położone w obrębie Oceanu Indyjskiego. Mam tym razem chrapkę już nie tylko na Filipiny 🙂 W zasięgu ręki jest także Indonezja, Sri Lanka a nawet Malediwy. Na miejscu decydować będę, gdzie mnie oczy poniosą. Są tacy, co mówią, że stamtąd bliżej niż z Otwocka 🙂 W miarę możliwości realizować będę marzenia.  Jak to mówią, „co się odwlecze, to nie uciecze” 🙂

Wylot już jutro a powrót na koniec marca. Przede mną kolejne miejsca do zwiedzania i kolejne emocje.  Ahoj nowa Przygodo 🙂